Głowa już mnie bolała od tych ich krzyków. Stwierdziłam że porozglądam się po okolicy. Poszłam na górę wzięłam z garderoby jakąś bluzę i słuchawki.
M: Wychodzę.- oznajmiłam. Zaraz podleciała do mnie Domi.
Do: A ubrałaś się ciepło… Robi się zimno… Zaraz będzie ciemno jeszcze cię ktoś zaciuka.- on jak zwykle swoje.
M: Tak jeszcze mnie ktoś zgwałci i pożuci w jakimś rowie… Nie bój żaby.- ubrałam buty i wyszłam na zewnątrz. Domi miała rację zimno się zrobiło. No nic… Włożyłam słuchjfjdjhawki do uszu i pogrążyłam się w muzyce. Postanowiłam najpierw zwiedzić nasz ogród który był ogromny. No nie ma co…Nieźle nasi rodzice zabulili za taki dom. Przeszłam około 400 metrów i skręciłam w mały lasek. Zaraz po lasku był stawek. Wokoło niego były drzewa i jedna ławeczka pod wierzbą. Usiadłam na niej. Wyciągnęłam słuchawki z uszu i wsłuchałam się w… No właśnie w nic… Cisza i spokój. Ojj na pewno nie powiem o tym miejscu żadnej z moim BFF, bo jak one tu wpadną to wszystkie ptaki pouciekają, a trawa zżółknie… Niech zostanie tak jak jest. Posiedziała tam z godzinkę i ruszyłam na miasto. Włożyłam słuchawki do uszu. Modliłam się żeby nie zabłądzić bo jeszcze nigdy tu nie byłam. Minęłam kilka sklepów i jakiś supermarket. Przeszłam jeszcze trochę i zobaczyłam wielki park. Postanowiłam tam pochodzić. Szłam sobie chodnikiem… Właśnie wychodziłam z zakrętu i poczułam mocne uderzenie w plecy. Natychmiast upadłam i nie wiem co było dalej, ponieważ zemdlałam… Chyba.
M: Wychodzę.- oznajmiłam. Zaraz podleciała do mnie Domi.
Do: A ubrałaś się ciepło… Robi się zimno… Zaraz będzie ciemno jeszcze cię ktoś zaciuka.- on jak zwykle swoje.
M: Tak jeszcze mnie ktoś zgwałci i pożuci w jakimś rowie… Nie bój żaby.- ubrałam buty i wyszłam na zewnątrz. Domi miała rację zimno się zrobiło. No nic… Włożyłam słuchjfjdjhawki do uszu i pogrążyłam się w muzyce. Postanowiłam najpierw zwiedzić nasz ogród który był ogromny. No nie ma co…Nieźle nasi rodzice zabulili za taki dom. Przeszłam około 400 metrów i skręciłam w mały lasek. Zaraz po lasku był stawek. Wokoło niego były drzewa i jedna ławeczka pod wierzbą. Usiadłam na niej. Wyciągnęłam słuchawki z uszu i wsłuchałam się w… No właśnie w nic… Cisza i spokój. Ojj na pewno nie powiem o tym miejscu żadnej z moim BFF, bo jak one tu wpadną to wszystkie ptaki pouciekają, a trawa zżółknie… Niech zostanie tak jak jest. Posiedziała tam z godzinkę i ruszyłam na miasto. Włożyłam słuchawki do uszu. Modliłam się żeby nie zabłądzić bo jeszcze nigdy tu nie byłam. Minęłam kilka sklepów i jakiś supermarket. Przeszłam jeszcze trochę i zobaczyłam wielki park. Postanowiłam tam pochodzić. Szłam sobie chodnikiem… Właśnie wychodziłam z zakrętu i poczułam mocne uderzenie w plecy. Natychmiast upadłam i nie wiem co było dalej, ponieważ zemdlałam… Chyba.
~Jay~
Kupiliśmy z Max’em nowe rowery i od razu postanowiliśmy je wypróbować. Pojechaliśmy nimi do parku kawałek od naszego domu. Chciałem stanąć dęba, ale mi nie wyszło i zaliczyłem glebę.
Ma: Haha jaka kaleka.- śmiał się ze mnie jak dureń.
J: Co się ryjesz… Sam lepiej byś tego nie zrobił.- oburzony wstałem. Patrzę a on stanął dęba. Nic nie odpowiedziałem tylko strzeliłem focha. On się tylko zaśmiał i pojechaliśmy dalej. Założyliśmy się o flachę o to kto dojedzie pierwszy do boiska. Ustawiliśmy się równo i Max krzyknął start… Ruszyliśmy… Po pewnym odcinku drogi wysunąłem się na prowadzenie. Byłem już przed zakrętem po którym była już prosta droga do mety, ale z zakrętu wyszła jakaś dziewczyna. Była do mnie obrócona tyłem, więc mnie nie widziała. Zacząłem się drzeć żeby zeszła z drogi, ale mnie nie słyszała. Miała chyba słuchawki w uszach. Nie zdarzyłem wyhamować i wjechałem w nią… Szybko się podniosłem… Zobaczyłem czy oddycha… Całe szczęście oddycha. Wziąłem ją na ręce i położyłem na ławkę obok.
Ma: Co ty do cholery zrobiłeś… A jak ona nie żyje… Co teraz będzie?- lamentował Max.
J: Ogarnij się człowieku… Ona żyje… Tylko zemdlała.- oznajmiłem mu.
Ma: Ale nic jej nie zrobiłeś… Nie skręciłeś albo połamałeś jej ręki, nogi ani karku?- zamartwiał się Max.
J: Spokojnie… Chyba nie… Nie wiem… Oooo patrz budzi się.
Ma: Haha jaka kaleka.- śmiał się ze mnie jak dureń.
J: Co się ryjesz… Sam lepiej byś tego nie zrobił.- oburzony wstałem. Patrzę a on stanął dęba. Nic nie odpowiedziałem tylko strzeliłem focha. On się tylko zaśmiał i pojechaliśmy dalej. Założyliśmy się o flachę o to kto dojedzie pierwszy do boiska. Ustawiliśmy się równo i Max krzyknął start… Ruszyliśmy… Po pewnym odcinku drogi wysunąłem się na prowadzenie. Byłem już przed zakrętem po którym była już prosta droga do mety, ale z zakrętu wyszła jakaś dziewczyna. Była do mnie obrócona tyłem, więc mnie nie widziała. Zacząłem się drzeć żeby zeszła z drogi, ale mnie nie słyszała. Miała chyba słuchawki w uszach. Nie zdarzyłem wyhamować i wjechałem w nią… Szybko się podniosłem… Zobaczyłem czy oddycha… Całe szczęście oddycha. Wziąłem ją na ręce i położyłem na ławkę obok.
Ma: Co ty do cholery zrobiłeś… A jak ona nie żyje… Co teraz będzie?- lamentował Max.
J: Ogarnij się człowieku… Ona żyje… Tylko zemdlała.- oznajmiłem mu.
Ma: Ale nic jej nie zrobiłeś… Nie skręciłeś albo połamałeś jej ręki, nogi ani karku?- zamartwiał się Max.
J: Spokojnie… Chyba nie… Nie wiem… Oooo patrz budzi się.
~Maja~
Głowa bolała mnie niemiłosiernie, jakby jakiś słoń nadepnął mi na nią. Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam dwóch chłopaków wpatrujących się we mnie.
J: Nic ci nie jest? Ile widzisz palców? Może chcesz pić… Albo jeść? Max leć kup picie!- zasypywał mnie pytaniami. Machał mi palcami przed oczyma. Tamten drugi po jego rozkazie poleciał do sklepu.
M: Trochę głowa mnie boli. Ale nic poza tym mi nie jest. Posiedzę tutaj chwilkę i mi przejdzie.- oznajmiłam mu. Popatrzałam się na niego i byłam zdziwiona. To był Jay McGuiness ten z The Wanted, a tamten to był Max.
J: Chyba mnie poznałaś. Tylko nie krzycz.- poznał chyba po moim wyrazie twarzy.
M: Nie spokojnie. Nie będę krzyczeć.
J: Ufff… No to ty wiesz już jak mam na imię, a ja nie. Zdradzisz mi je?- poruszał śmiesznie brwiami.
M: Maja jestem.- podała mu dłoń. On ją złapał i nasze spojrzenia się spotkały. Nie mogłam oderwać wzroku od jego niebieski oczu. Przybliżył się trochę do mnie, jakby chciał mnie pocałować. No ale Max wrócił z wodą dla mnie.
Ma: Uuu… Widzę że już ci lepiej.- odskoczyliśmy od siebie z Jay’em.
M: Tak już mi lepiej. Maja jestem.- odpowiedziałam po czym się przedstawiłam.
Ma: A ja Max. Proszę to twoja woda.- podał mi butelkę. Odkręciłam ją i wzięłam kilka łyków.
M: Dziękuję ja już muszę iść.- wstałam z ławki, ale oni zagrodzili mi przejście.
J: O nie, nie. Nigdzie sama nie pójdziesz.- oznajmił loczek.
Ma: Albo idziesz z nami, albo dalej tu siedzimy.- pokręciłam głową na znak sprzeciwu i chciałam spróbować ich wyminąć, ale mi się to nie udało.
M: No, ale ja muszę już iść bo moje przyjaciółki się będą o mnie martwiły.
Ma: No to w takim razie cię odprowadzimy. Zgoda?- powiedział Max.
M: No zgoda, ale i tak jak bym się nie zgodziła to i tak byście ze mną poszli. Co nie?- oznajmiłam.
J: No w sumie racja. To prowadź.
M: No tylko że ja nie wiem którędy. Dopiero co się przeprowadziłyśmy.
Ma: Aha… To może znasz nazwę ulicy?- no to to akurat wiedziałam
M: White Roses.- oznajmiłam.
J: Ooo… To mieszkamy na tej samej ulicy.- ucieszył się Jay.
Ma: A powiedz. Twoje koleżanki są tak ładne jak ty?- zarumieniłam się.
J: Max nie podrywaj jej. Ona jest moja.- puścił do mnie oczko loczek. Ja jeszcze bardziej zrobiłam się czerwona.
M: No nie wiem, nie wiem.- odpowiedziałam z uśmiechem. Wraz z chłopakami skierowaliśmy się do domu. Trochę opowiedziałam im o sobie, a Oni o sobie. Będąc już pod domem zauważyłam niezłe zamieszanie wokół naszej willi.
J: Nic ci nie jest? Ile widzisz palców? Może chcesz pić… Albo jeść? Max leć kup picie!- zasypywał mnie pytaniami. Machał mi palcami przed oczyma. Tamten drugi po jego rozkazie poleciał do sklepu.
M: Trochę głowa mnie boli. Ale nic poza tym mi nie jest. Posiedzę tutaj chwilkę i mi przejdzie.- oznajmiłam mu. Popatrzałam się na niego i byłam zdziwiona. To był Jay McGuiness ten z The Wanted, a tamten to był Max.
J: Chyba mnie poznałaś. Tylko nie krzycz.- poznał chyba po moim wyrazie twarzy.
M: Nie spokojnie. Nie będę krzyczeć.
J: Ufff… No to ty wiesz już jak mam na imię, a ja nie. Zdradzisz mi je?- poruszał śmiesznie brwiami.
M: Maja jestem.- podała mu dłoń. On ją złapał i nasze spojrzenia się spotkały. Nie mogłam oderwać wzroku od jego niebieski oczu. Przybliżył się trochę do mnie, jakby chciał mnie pocałować. No ale Max wrócił z wodą dla mnie.
Ma: Uuu… Widzę że już ci lepiej.- odskoczyliśmy od siebie z Jay’em.
M: Tak już mi lepiej. Maja jestem.- odpowiedziałam po czym się przedstawiłam.
Ma: A ja Max. Proszę to twoja woda.- podał mi butelkę. Odkręciłam ją i wzięłam kilka łyków.
M: Dziękuję ja już muszę iść.- wstałam z ławki, ale oni zagrodzili mi przejście.
J: O nie, nie. Nigdzie sama nie pójdziesz.- oznajmił loczek.
Ma: Albo idziesz z nami, albo dalej tu siedzimy.- pokręciłam głową na znak sprzeciwu i chciałam spróbować ich wyminąć, ale mi się to nie udało.
M: No, ale ja muszę już iść bo moje przyjaciółki się będą o mnie martwiły.
Ma: No to w takim razie cię odprowadzimy. Zgoda?- powiedział Max.
M: No zgoda, ale i tak jak bym się nie zgodziła to i tak byście ze mną poszli. Co nie?- oznajmiłam.
J: No w sumie racja. To prowadź.
M: No tylko że ja nie wiem którędy. Dopiero co się przeprowadziłyśmy.
Ma: Aha… To może znasz nazwę ulicy?- no to to akurat wiedziałam
M: White Roses.- oznajmiłam.
J: Ooo… To mieszkamy na tej samej ulicy.- ucieszył się Jay.
Ma: A powiedz. Twoje koleżanki są tak ładne jak ty?- zarumieniłam się.
J: Max nie podrywaj jej. Ona jest moja.- puścił do mnie oczko loczek. Ja jeszcze bardziej zrobiłam się czerwona.
M: No nie wiem, nie wiem.- odpowiedziałam z uśmiechem. Wraz z chłopakami skierowaliśmy się do domu. Trochę opowiedziałam im o sobie, a Oni o sobie. Będąc już pod domem zauważyłam niezłe zamieszanie wokół naszej willi.
M: Oohoo.. I zostawić je na chwilę - mruknęłam pod nosem i poszliśmy w kierunku zbiegowiska.
~Gosia podczas nieobecności Majki~
Właśnie toczyłam wojnę wraz z Domi, a Daria ulotniła się do kuchni.
G: Mocium Panie, Mocium Panie co się dzisiaj panu stanie? - zaczęłam recytować jakieś wiersze.
Do: Ty mi tu wyłazisz z Fredziem, a swojego tekstu nie masz? - chciała mnie powstrzymać.
G: Pf... - olałam jej słowa i chwyciłam za jakieś skarpetki. - Zgredek uwalniam Cię!! - rzuciłam ową rzeczą w dziewczyne.
Do: Oszz Ty.. - ta za to złapała za mojego Misia - Uwolnić Orkę!!
G: Won od Kevina! - nasza kłótnia nie trwała długo, gdyż ktoś wszedł do salonu.
Ktoś: Heii sorki, ale drzwi były otwarte.... - zaczęli jacyś chłopacy, ale nie dano im dokończyć.
G: Wiesiek!! Przegiąłeś teraz musisz ponieść karę! Okrzyk bojowy i.. POTEJTOŁ!! - weszłam na jakąś szafkę i skierowałam zdanie do Dominiki, ale mądra ja jednym ruchem zrypałam się na ziemie. - Kurwaaa moja ręka.!! - krzyknęłam na cały dom.
D: Vas Hapennin?! - do pomieszczenia weszła Daria.
Do: Widzisz Cyganie co zrobiłaś... - Domi pokręciła głową z politowaniem. - Przepraszam Was za nią. - powiedziała do gości. Wszystkie spojrzałyśmy w stronę drzwi, a tam kto? Chłopcy z One Direction.
G: Mocium Panie, Mocium Panie co się dzisiaj panu stanie? - zaczęłam recytować jakieś wiersze.
Do: Ty mi tu wyłazisz z Fredziem, a swojego tekstu nie masz? - chciała mnie powstrzymać.
G: Pf... - olałam jej słowa i chwyciłam za jakieś skarpetki. - Zgredek uwalniam Cię!! - rzuciłam ową rzeczą w dziewczyne.
Do: Oszz Ty.. - ta za to złapała za mojego Misia - Uwolnić Orkę!!
G: Won od Kevina! - nasza kłótnia nie trwała długo, gdyż ktoś wszedł do salonu.
Ktoś: Heii sorki, ale drzwi były otwarte.... - zaczęli jacyś chłopacy, ale nie dano im dokończyć.
G: Wiesiek!! Przegiąłeś teraz musisz ponieść karę! Okrzyk bojowy i.. POTEJTOŁ!! - weszłam na jakąś szafkę i skierowałam zdanie do Dominiki, ale mądra ja jednym ruchem zrypałam się na ziemie. - Kurwaaa moja ręka.!! - krzyknęłam na cały dom.
D: Vas Hapennin?! - do pomieszczenia weszła Daria.
Do: Widzisz Cyganie co zrobiłaś... - Domi pokręciła głową z politowaniem. - Przepraszam Was za nią. - powiedziała do gości. Wszystkie spojrzałyśmy w stronę drzwi, a tam kto? Chłopcy z One Direction.
G: Nic mi nie jest!! - wstałam szybko z podłogi.
Li: Nie wcale.. Tylko w rękę masz wbite pełno szkła i sączy się krew. - zaironizował Liam.
D: Gorsze rzeczy się zdarzały - zaśmiała si Daria.
Do: Gośka jedziesz do szpitala - skwitowała dziewczyna. - Tylko, że Majki nie ma, a Ty prowadzić nie możesz. Ma ktoś z Was prawko? - zapytała chłopaków.
N: Ja z Nią pojadę. Chodź. - podszedł do mnie i razem ruszyliśmy w kierunku wyjścia. Po drodze wyminęłam się z Majką, która szła z dwójką chłopaków z The Wanted. Nieźle. Pierwszy dzień i już tyle się dzieje.
M: Gośka?! Coś Ty znowu zrobiła? - krzyknęła zdziwiona dziewczyna.
G: Nie moja wina, że przez Potejtoła się zwaliłam... W sumie ta bitwa z Domi była wyrównana dzięki temu. - zaśmiałam się i wraz z Niallem pojechaliśmy do szpitala, gdzie zaczęto mi wyjmować szkło i opatrywać rękę.
Li: Nie wcale.. Tylko w rękę masz wbite pełno szkła i sączy się krew. - zaironizował Liam.
D: Gorsze rzeczy się zdarzały - zaśmiała si Daria.
Do: Gośka jedziesz do szpitala - skwitowała dziewczyna. - Tylko, że Majki nie ma, a Ty prowadzić nie możesz. Ma ktoś z Was prawko? - zapytała chłopaków.
N: Ja z Nią pojadę. Chodź. - podszedł do mnie i razem ruszyliśmy w kierunku wyjścia. Po drodze wyminęłam się z Majką, która szła z dwójką chłopaków z The Wanted. Nieźle. Pierwszy dzień i już tyle się dzieje.
M: Gośka?! Coś Ty znowu zrobiła? - krzyknęła zdziwiona dziewczyna.
G: Nie moja wina, że przez Potejtoła się zwaliłam... W sumie ta bitwa z Domi była wyrównana dzięki temu. - zaśmiałam się i wraz z Niallem pojechaliśmy do szpitala, gdzie zaczęto mi wyjmować szkło i opatrywać rękę.
~Majka~
Ma: Kto to był? - zdziwił się Max.
M: Moja przyjaciółka.. - odpowiedziałam mu.
J: Czemu miała całą rękę w krwi? - odezwał si Jay
M: To jest Gosia, ona lubi kłopoty - sprostowałam. Pożegnałam się z chłopakami, którzy ku mojemu zdziwieniu mieszkają dom obok. Na sam koniec dostałam numer do Jay'a. Weszłam do domu, a tam Daria i Dominika prowadzą konwersację z kim? Z 1D. Japierdziele chyba nic mnie już nie zadziwi.
M: Yyy.. Heii. Co tu się stało. - odezwałam się.
Do: Gośka się zrypała z szafki i rozwaliła rękę. No to Niall z nią pojechała do szpitala. - wyjaśniła Domi.
M: Bicz Plis. Z nią jak z dzieckiem - zaśmiała się. Wraz z chłopakami się zapoznaliśmy i do końca wieczora czekaliśmy aż Niall i Gośka wrócą ze szpitala.
_______________________________________
No to mamy rozdział drugi. Jaką macie ocenę na ten temat? Podoba się? Liczymy na komentarze. Co by tu napisać? Może to, że Was kochamy i liczymy na waszą obecność. Dozobaczenia i buziaki Muaa... ;** <3
M: Moja przyjaciółka.. - odpowiedziałam mu.
J: Czemu miała całą rękę w krwi? - odezwał si Jay
M: To jest Gosia, ona lubi kłopoty - sprostowałam. Pożegnałam się z chłopakami, którzy ku mojemu zdziwieniu mieszkają dom obok. Na sam koniec dostałam numer do Jay'a. Weszłam do domu, a tam Daria i Dominika prowadzą konwersację z kim? Z 1D. Japierdziele chyba nic mnie już nie zadziwi.
M: Yyy.. Heii. Co tu się stało. - odezwałam się.
Do: Gośka się zrypała z szafki i rozwaliła rękę. No to Niall z nią pojechała do szpitala. - wyjaśniła Domi.
M: Bicz Plis. Z nią jak z dzieckiem - zaśmiała się. Wraz z chłopakami się zapoznaliśmy i do końca wieczora czekaliśmy aż Niall i Gośka wrócą ze szpitala.
_______________________________________
No to mamy rozdział drugi. Jaką macie ocenę na ten temat? Podoba się? Liczymy na komentarze. Co by tu napisać? Może to, że Was kochamy i liczymy na waszą obecność. Dozobaczenia i buziaki Muaa... ;** <3
Gosiaaax3 and Maja McGuiness xx
Hhahaha uśmiałam się czytając ten rozdział... :D
OdpowiedzUsuńTeż jestem taką łamagą xD
Ciekawe jak to się potoczy dalej:)
Czekam na następny, pozdrawiam Asiek :*
AAAaaaaaaaaa.... Jay co mnie zdradzasz hmmm? możesz mi to wyjaśnić ?! :D Nie nie żaden koniec z nami ma być 4ever! :PP
OdpowiedzUsuńDobra dobra znowu mi jebie hahaha...
Ja wam mówię nie wiem ile osób w końcu tego bloga prowadzi ale mniejsza z tym ja was KOCHAM !!!
Jay jay i tak sobie z tobą pogadam :D
One direction też ich lubię ale wole TW ( ale się przyznam najpierw jarałam się 1D a potem TW ale ciii... )
Dobra koniec tego dobrego rozdział bossski ;**
Spokojnie spokojnie Jay jest mój i twój ;p
UsuńRazem se z nim pogadamy ;3
Przyłanczam się do tego nawiasu też tak miałam.
A tak Na Marginessie to, to ja jestem AguniaTW
Buziaczki kochana ;*
Hahaha Tak Jay ma 2 żony ;33 i to takie śliczne xD
UsuńOkey zapamiętam że to ty ;pp
Buziaczki ;33